Obserwatorzy

sobota, 31 sierpnia 2013

Honeymania, a co na to mój nos?

Tak tak, dziś o Honeymani o której jest na większości blogów, dlatego mam świadomość, że już Wam znudziło się czytanie o tym masełku. Z The Body Shop mam przyjemność spotkać się pierwszy raz. Nigdzie w mojej okolicy nie ma ich sklepu, a czy po tym masełku mam ochotę poznać ich asortyment bliżej?
Dawka intensywnego, 48-godzinnego, czekoladowego nawilżenia o luksusowym zapachu. Idealne, dla osób szukających długotrwałego, głębokiego nawilżenia.
Skład: Aqua (Water), Theobroma Cacao (Cocoa Butter), Butyrospermum parkii (Shea Butter), Glycerin, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, C 12-15 Akyl Benzoate, Ethylhexyl Palminate, Cera Alba, Sesamum Indicum Oil, Parfum, Bertholletia Excelsa Seed Oil, Dimethicone, Honey, Caprylyl Dlycol, Phenoxyethanol, Xanthan Gum, Hexyl Cinnamal, Benzyl Salicylate, Disodium EDTA, Tocopherol, Geraniol, Sodium Hydroxide, Linalool, Limonene, Citric Acid, C 15985, C 19140.

Opakowanie ma w sobie 50 ml masła, schowanego w pudełku z dość twardego plastiku, bez żadnych sreberek i innego zabezpieczenia. Ma bardzo gęstą zbitą konsystencję, jednak z łatwością się go rozprowadza na ciele. Bardzo szybko się wchłania.
Co do zapachu, to ja tutaj miodu nie czuje. Dla mnie pachnie on taką babciną szafą, tak wiem że trudno sobie go wyobrazić jednak mi się ten zapach nie podoba. A utrzymuję się na skórze dość długo. Co do samego działania to śmiało można powiedzieć, że nawilżenie jest na najwyższym poziomie. Skóra po nim jest niesamowita. Nawilżona na naprawdę długi czas i niesamowita w dotyku. Wydajność jest przyzwoita, jedyne co może przerazić to cena bo kosztuje około 70 zł. Jednak jestem pozytywnie zaskoczona tym masełkiem i jeśli trafi się jakaś promocja to z pewnością wypróbuję jakieś inne masełka.
A Wy co o nim myślicie? Co jest Waszym hitem jeśli chodzi o balsamy do ciała?

środa, 28 sierpnia 2013

Nowości kosmetyczne

Już dawno nie było żadnego posta zakupowego, a po denku zawsze przychodzi czas na zakupy. Co prawda te zakupy są taką zbieraniną z ostatniego miesiąca i w większości są to kosmetyki które się pokończyły i trzeba było zamienić puste na pełne opakowania. Ciekawe jesteście co ostatnio kupiłam?
Odwiedziłam Rossmana, Naturę i jest jeszcze jedna wygrana w konkursie, która służy mi bardzo dobrze!
Na pierwszy rzut żele pod prysznic. Lirene kusząca gruszka już wylądował w torbie do kolejnego denka, okazał się być pachnącą bombą gruszkową...bardzo soczystą! Polecam go dla fanek owocowych, bardzo świeżych zapachów, a na pewno się nie zawiedziecie! Kolejne już opakowanie Olejku pod prysznic Isana świetnie nawilża, nie ma konieczności używania po nim balsamu, ale jego duży minus to tranowaty zapach, jednak mi za jego działanie to nie przeszkadza. Żele pod prysznic Isana bardzo często goszczą na blogu, dobrze myją, nie wysuszają i są tanie.
Kolejna część kąpielowych przyjemności Żel pod prysznic z olejkiem pomarańczowym pachnie obłędnie, delikatnie nawilża i dobrze myje, gości u mnie już po raz kolejny. Pierwszy raz sięgnęłam po żel peelingujący z Wellness Beauty i wiem, że świetność płyny do kąpieli z Luksji przeżywały jakiś czas już temu, to ja dopiero nie dawno kupiłam jeden z nich.
Odżywka z Garniera do włosów suchych i zniszczonych też przeżywała swoje wielkie wow na blogach. To już moje drugie opakowanie i na pewno nie ostatnie sprawdza się dobrze, choć nie regeneruje włosów w jakimś dużym stopniu. Pianka do golenia brzoskwiniowa Isany u mnie wszystkie pianki idą jak woda, nie umiem oszczędnie ich używać, dlatego dla mnie tego typu produkty są nie wydajne. Pianka sprawdza się dobrze i też na pewno do niej wrócę. Zmywacz do paznokci z Isany znają już chyba wszyscy!
Tonik bezalkoholowy z Urody  gości u mnie też po raz kolejny. Antyperspirant z Garnier kupiłam pierwszy raz i jak na razie mogę powiedzieć, że zapach ma bardzo delikatny i ładny. Szampon przeciwłupieżowy z Green Pharmacy to już stały punkt zarówno w zakupach jak i w denku.
Oczywiście nie mogłam przejść obojętnie obok kosmetycznej oferty Biedronki, choć z bólem serca przyznaje, że te pierwsze były lepsze. Do koszyka wpadły oba rodzaje dezodoranta w chusteczce Cleanic. Joanna peelingi myjące goszczą u mnie od czasu do czasu, tym razem wybrałam gruszkę i kiwi. I kolejna odżywka z Garniera do włosów przesuszonych mam nadzieję, że sprawdzi się równie dobrze jak ta do włosów zniszczonych.
I to już nowości z Drogerii Natura matowe cienie z MySecret uwielbiam i mam już ich całkiem sporą kolekcję. Tym razem kupiłam jasny róż numer 502 i ciemny beż o numerku 519. Również z MySecret kupiłam kredkę do oczu w kolorze Nude numer 19 z myślą o linii wodnej.
Może pamiętacie, bo już kiedyś pisałam, że nie lubię Natury w moim mieście ponieważ obsługa jest nie miła i zachowuje się jakby każdy potencjalny klient był złodziejem. Po prostu panie są jakby z musu i bardzo nie miłe. Ostatnio miałam okazję być w innej Naturze w mieście obok i tam czułam się bardzo swobodnie, nikt za nikim nie chodzi, obsługa była bardzo miła. A dodatkowo mam wrażenie, że ceny są niższe. Kupiłam peeling cukrowy do stóp z Palomy, mam nadzieję że będę z niego równie zadowolona jak z tego do rąk. Pod wpływem impulsu i promocji kupiłam puder z Maybelline Affinitone do którego przy kasie dostałam pędzelek. Oraz pędzelek do eyelinera z Essence, który bardzo lubię.
I już na koniec mega promocje, jak same widzicie. Kupiłam cień w kremie z Essence w numerze 03, też z Essence eyeliner brązowy i cień z Catrcie do powiek 3D.
A jak Wasze zakupy kosmetyczne? Wpadło Wam coś w oko? A może coś z tych zakupów miałyście?

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Kolejne dno...

Dziś kolejnym razem projekt denko, mam wrażenie że coraz lepiej mi to denkowanie idzie i coraz szybciej zapełnia się denkowa torba. A już w kolejnym poście pokażę Wam co nowego kupiłam ostatnio i trafiło się kilka perełek dosłownie za grosze!
Jak widać torba wypełniona jest po brzegi, a to żeby puste opakowania właśnie w niej lądowały, to już weszło mi w nawyk.
Standardowy punkt każdego denka i zakupów to szampon przeciwłupieżowy z Green Pharmacy klik to mój hit. Ciężko znaleźć mi dobry szampon który się sprawdzi i nie spowoduje łupieżu, mam z tym ogromny problem;/ Kolejna maska z Joanny z olejkiem arganowym, taki po prostu zwyklak, raczej już do niej nie wrócę. I w kwestii włosowej ostatni już lakier do włosów bardzo mocny Hegron. Na co dzień nie używam w ogóle lakieru do włosów, za to na większe wyjścia ten lakier jest strzałem w 10, a dzięki niemu każda fryzura wytrzyma do białego rana, na pewno go jeszcze kupię.
Delikatny żel do mycia twarzy z Green Pharmacy klik okazał się być ogromnym bublem i do twarzy z pewnością się nie nadaje, ja go będę omijać z daleka. Za to tonik bezalkoholowy z Melisą z Urody klik już zakupiłam ponownie i będę do niego na pewno wracać. Antyperspiranty z Garniera gości u mnie po raz pierwszy i na pewno nie ostatni, już kupiłam kolejny jednak inny wariant, dla mnie okazał się być naprawdę fajny.
W tym denku wyjątkowo nie zagoszczą żele z Isany które nadal uwielbiam i do których wracam, jednak jest tu Olejek pod prysznic Isana który już nie raz u mnie gości. Mimo nie zachęcającego tranowatego zapachu, bardzo fajnie nawilża, dlatego często do niego wracam. Kremowy żel z Joanny Dojrzała marakuja bardzo przyjemny żel, dobrze myje, pieni się i bardzo ładnie pachnie, może jeszcze kiedyś kupię. Hypoalergiczny żel pod prysznic Melisa Biały Jeleń też spełnia bardzo dobrze swoje podstawowe funkcje. Ostatni to żel BeBeauty z biedronki pachnie trochę po męsku, nie do końca spodobał mi się jego zapach.
Płyn do higieny intymnej Facelle lubię te płyny sprawdzają się całkiem nie źle, jednak próba mycia nim moich włosów okazała się klapą na całości! Pianka do higieny intymnej z Green Pharmacy  okazała się być świetna! Pachnie bardzo delikatnie, jest wydajna, świetnie się spisuje! Na pewno będę do niej wracać. I chusteczki do higieny intymnej z Cleanic u mnie sprawdziły się dobrze, duży plus za tak otwierane opakowanie i bardzo ładny zapach.
Płyn do płukania jamy ustnej Listerine Zero to zdecydowanie mój ulubiony płyn, o odświeżającym, a nie drażniącym "smaku". I zmywacz do paznokci Isana kupuję go zawsze i przelewam do pojemniczka po zmywaczu z Biedronki z pompką, wygoda plus dobre działanie w jednym.
Pianki go golenia idą u mnie jak świeże bułeczki, zużywam w zastraszającym tempie. Pianka z Venus żurawinowa i pianka brzoskwiniowa z Isany obie przypadały mi do gustu i ciężko określić mi wydajność, jednak myślę, że ta z Venus była bardziej wydajna. Obie bardzo ładnie pachniały i dobrze się sprawdziły, będę do nich wracać.
I to na tyle w temacie denkowym, miałyście któryś z tych kosmetyków, co o nich sądzicie? I jak Wam poszło denko?

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Idealny ścierak do twarzy o pięknym zapachu

Dziś znów peeling, tym razem do twarzy. Już kilka miesięcy temu pisałam Wam o moim peelingowym KWC którym stał się Synrgen do skóry wrażliwej. Był on potężnym zdzierakiem i bardzo się polubiliśmy, jednak zniknął z półek, niestety bezpowrotnie i wtedy po wielu opiniach kupiłam ten
 Dzięki bogatej recepturze opartej na niezwykle skutecznym połączeniu oczyszczającego Ekstraktu z owoców Moreli z antybakteryjnym Kwasem Salicylowym wykazuje bardzo wysoką skuteczność działania:
- głęboko oczyszcza i wygładza skórę,
- złuszcza i normalizuje,
- zmniejsza tendencję do powstawania wągrów i zaskórników,
- rozjaśnia przebarwienia,
- reguluje odnowę komórkową,
- dodaje skórze blasku i świeżości.
Głęboko oczyszczona, gładka skóra bez wyprysków i zaskórników.
To typowy peeling mechaniczny, ja osobiście jestem ich fanką, a peelingi enzymatyczne się u mnie w ogóle nie sprawdzają. Morelowy peeling zamknięty jest w dużej, miękkiej tubie z której z łatwością wydobędziemy go. Zapach mi osobiście się podoba jest morelowy, może ciut chemiczny, ale nie nachalny. 
Konsystencje ma kremową, a w niej zatopione mnóstwo maleńkich drobinek. Peeling idealnie ściera martwy naskórek, oczyszcza i wygładza. Nie zostawia na skórze tłustej warstwy, ani nie wysusza. Kolejnym plusem jest to, że nie podrażnia skóry. Jest bardzo wydajny. Jestem z niego bardzo zadowolona i polecam dla fanek mocnego zdzierania!
A Wy co o nim sądzicie? Jaki jest Wasz ulubiony peeling?

wtorek, 13 sierpnia 2013

Dramat w damskiej kosmetyczce

Dziś zapraszam Was na post z damską kosmetyczną w roli głównej. Jest to kosmetyczka mojej koleżanki którą nosi ze sobą codziennie, do pracy, na uczelnię i praktycznie nie rozstaje się z nią. Co mnie zainspirowało do napisania tego posta? Na pewno jej widok i zawartość, która powala na kolana. A z drugiej strony program Mistrzyni Makijażu z udziałem Hani, która też sprawdzała kosmetyczki swoich fanek.
Na pierwszy rzut oka, kosmetyczka jest średniej wielkości, ładna różowa z kwiatuszkami. Problem pojawia się dopiero gdy do niej zaglądniemy.
Jak widać na załączonym obrazku, tu jest wszystko! Ja rozumiem kosmetyczka, jest pełna kosmetyków nam potrzebnych do makijażu, ale żeby maszynka...żeby pełno było patyczków które są brudne! Chyba nie muszę wspominać o bakteriach, które mnożą się z prędkością światła. I o podstawowych zasadach dbania o kosmetyki
Puszek do pudru, jak widać na załączonym obrazku nigdy nie widział wody, ani szamponu, zresztą pędzelek do pudru tak samo. A każdy kosmetyk, który nosimy ze sobą i używamy, wymaga od nas aby go od czasu do czasu wyczyścić i przede wszystkim sprawdzić jego datę ważności.
Przecież to jakie są kosmetyki i to jakimi gąbeczkami czy pędzelkami nakładamy wpływa nie tylko na makijaż, ale przede wszystkim na stan naszej cery i nieproszone niespodzianki na twarzy.
A Wy co nosicie w swoich kosmetyczkach? Co Was najbardziej zaskoczyło w czyjejś kosmetyczce?

piątek, 9 sierpnia 2013

Testuję z Maliną: Luksusowy balsam odżywczo-energizujący

Dziś już ostatnia recenzja w ramach Malinowego klubu i kosmetyków Eveline. Z góry przepraszam, za słabe i kiepskiej jakości zdjęcia i w zasadzie zachowało się niestety tylko jedno. Mam nadzieję, że Wam to nie będzie zbytnio przeszkadzało i zapraszam do czytania.
Luksusowy balsam odżywczo - energizujący łączy zmysłową przyjemność stosowania ze skutecznością działania. Doskonale dobrana kompozycja cennych składników aktywnych, błyskawicznie przywraca skórze jędrność i elastyczność. Formuła wzbogacona o bioolejek arganowy i biokwas hialuronowy, w połączeniu ze szwajcarską recepturą, intensywnie odżywia i na długo nawilża skórę.
Działanie balsamu utrzymuje się przez 24 godziny, po zastosowaniu skóra staje się wyraźnie gładsza i bardziej miękka. Zniewalający zapach słodkiej pomarańczy działa pobudzająco na zmysły.
bioolejek arganowy - nazywany płynnym złotem, pobudza naturalną odnowę komórek i jest prawdziwym „eliksirem młodości”. Działa łagodząco oraz pomaga odbudować hydrolipidową barierę naskórka.
Bio kwas hialuronowy – intensywnie nawilża skórę, przywracając jej jędrność i elastyczność.
Bio żeń - szeń – regeneruje i odmładza, stymuluje odnowę naskórka i dodaje skórze niezbędnej energii.
Algi laminaria – wzmacniają strukturę skóry, rewitalizują i nawilżają.
Kompleks witamin A+E+F – poprawia jędrność i elastyczność.
D - pantenol +alantoina – działają łagodząco i kojąco.
Balsam ten zamknięty jest w wygodnej, dużej i poręcznej butli z pompką. W opakowaniach balsamów dla mnie wielkim plusem są pompki które bardzo ułatwiają i uprzyjemniają aplikację. Jeśli chodzi o balsam do suchej skóry z Eveline w którym nie potrafiłam do niczego porównać, z opinii koleżanek wiem, że pachnie troszkę męsko ale mi to nie przeszkadza. Ten balsam pachnie cytrusowo i świeżo. Konsystencję ma niezwykle lekką, wchłania się błyskawicznie. Dobrze nawilża, jednak z suchą skórą sobie niestety nie poradzi. Jest to dobrym balsam na lato, ze względu na zapach, wchłanianie i poręczność, dla skóry niezbyt wymagającej. Jest tani i bardzo wydajny! Polecam dla osób ze skórą normalną.
Dla ciekawskich skład.
A Wy co o nim sądzicie? Jaki jest Wasz ulubiony balsam na lato?

wtorek, 6 sierpnia 2013

Żelowy niewypał od Green Pharmacy

Dziś mam dla Was kolejną recenzję tym razem żelu do mycia twarzy z Green Pharmacy. Firmę to ogólnie bardzo lubię, moim hitem jest szampon, a i kilka innych kosmetyków sprawuje się całkiem nie źle. Od dłuższego czasu miałam ochotę na te żele do mycia twarzy, głównie chyba opakowanie przyciągało mój wzrok, a co z zawartością?
Dla skóry ze skłonnością do podrażnień.
Delikatny myjący żel z ekstraktem szałwi posiada szczególne właściwości które działają kojąco na wrażliwą skórę ze skłonnościa do podrażnień. Przeznaczony do codziennego oczyszczania twarzy z resztek makijażu, martwego naskórka oraz innych zanieczyszczeń. Szałwia jest znana ze swych ściągających, bakteriobójczych oraz łagodzących właściwości a d - pantenol z alantoiną wielokrotnie wzmacniają jej działanie. Żel wspaniale oczyszcza i regeneruje skórę twarzy, łagodzi podrażnienia. Nie ściąga i nie wysusza, lekko się pieni.
 Żel zamknięty jest w buteleczce z pompką, bardzo podoba mi się to opakowanie ponieważ jest stylizowane na takie starsze apteczne buteleczki. Z łatwością można z nim podróżować ze względu na zamykany dozownik. Zapach mi się podoba jest taki ziołowo-zielarski. Konsystencja jest dość rzadka, przecieka nam między palcami. Co do działania to niestety nie jestem z niego zadowolona. Jednak moim zdaniem nie oczyszcza dokładnie twarzy, nie radzi sobie z resztkami makijażu. Co prawda nie mam wrażliwej skóry, jednak ten żel mnie wysusza i po nim miałam kilka nie przyjemnych niespodzianek na twarzy. 
 Jest mało wydajny jednak cena to wynagradza bo kosztuje około 6 zł. Ja go nie polecam u mnie się nie sprawdził.
A Wy co o nim sądzicie? Macie jakiś ulubiony kosmetyk z Green Pharmacy?

czwartek, 1 sierpnia 2013

Last Minute w postaci maseczki

I znów dość długo mnie nie było, ale to już chyba ostatnia taka dłuższa przerwa, nie licząc wakacji które nadal są przede mną. A Wy jak spędzacie te upały? Praca czy jednak stawiacie na wakacje i odpoczynek? Na spotkaniu blogerek świętokrzyskich, udało mi się wylosować maseczkę z firmy Lagenko, przyznam że spotykam się z tą firmą pierwszy raz, jeśli macie ochotę możecie zajrzeć na ich stronę klik
Jeśli czeka cię wieczorne przyjęcie czy bal, a nie miałaś czasu na wizytę u kosmetyczki, nie załamuj rąk. Z pomocą przyjdzie Ci Maseczka kosmetyczna Last Minute COLWAY, która w swym składzie zawiera naturalny kolagen zwany „eliksirem młodości”. Jest to jedno z największych odkryć światowej kosmetologii i biotechnologii białek. W porównaniu ze stosowanymi we wszystkich innych kosmetykach hydrolizatami kolagenowych włókien bydlęcych, zwanymi potocznie „padlina peptydową” jest żywym, aktywnie biologicznym białkiem, pozyskiwanym ze skór najszlachetniejszych gatunków ryb, odławianych z naturalnych zbiorników.
Same musicie przyznać, że producent obiecuje nam bardzo wiele i przyznam, że z ciekawością podeszłam do tej maseczki. Pudełeczko jest małe, mieszczące się w dłoni, a w środku malutki słoiczek i troszkę większa torebeczka. To razem mieszamy ze sobą, można dodać np oliwy z oliwek ale ja nie dodawałam niczego. Wydaje się, że tej mieszanki wyjdzie dla nas za mało jednak spokojnie wystarcza dla dwóch osób.
Wszystkie informacje zawarte są na ulotce dołączonej do opakowania. Maseczka ta jest praktycznie bezzapachowa za co wielki plus!Aplikacja jest bardzo przyjemna, szybka i bezproblemowa, ja nałożyłam tą maseczkę na 20 minut, po których zmyłam ja ciepłą wodą. Efekty są widoczne od razu i jest to prawdziwe SOS dla skóry! Twarz była rozświetlona, promienna, napięta i miła w dotyku. Efekty były zauważalne od razu, a skóra świetnie nawilżona. Minusem może być tylko cena, ale można ją rozdzielić na dwa użycia. To świetna maseczka na wielkie wyjścia, gdy chcemy świetnie wyglądać. Ja daje jej 5 z + i polecam!
A co Wy o niej sądzicie? Jaką maseczkę najczęściej używacie przed wielkim wyjściem?