Obserwatorzy

wtorek, 24 lutego 2015

Moje pierwsze wrażenie: jajeczko z biedronki Zielone jabłuszo

Dziś tak jak w temacie kilka słów na temat nowości prosto z naszej ulubionej i ciągle zaskakującej biedronki. Podkreślam jeszcze raz, że to dopiero moje pierwsze wrażenie ponieważ jajeczko mam dopiero dwa dni. Dostępne są w biedronce tylko w tym tygodniu tj. od 23.02 do 1.03. Dostępnych jest 7 wersji m.in. truskawka, banan czy czekolada, a i koszt to 5.99 zł.
Balsam ochronny do ust o kuszącym zapachu zielonego jabłka to obowiązkowy kosmetyk do każdej torebki. Bogata formuła z witaminą E przynosi ulgę wysuszonym i spierzchniętym ustom. Balsam pomaga utrzymać optymalny poziom nawilżenia, dzięki czemu usta odzyskują objętość, miękkość i aksamitną gładkość.
Balsam ten do złudzenia przypomina, jak pewnie same bardzo dobrze wiecie jajeczko eos, które miałam zamiar nawet zamówić sobie nie dawno. Ale gdy zobaczyłam tą nowość w biedronce nie mogłam się oprzeć. Wybór jest dość trudny, bo w ofercie jest aż siedem ciekawych wariantów, od malin przez banany, aż po czekoladę. A wszystko to w nasyconych kolorem opakowaniach. 
Opakowanie na pierwszy rzut oka ma same plusy. Soczysty kolor, ładna forma. Co ważne bezproblemowa aplikacja, wiele dziewczyn zarzucało masełkom Nivea niehigieniczną aplikacje, tutaj prosto z jajeczka smarujemy usta. Zapach jest bardzo delikatny, ale ładny i nie chemiczny. Mówiąc szczerze myślałam, że zapach zielonego jabłuszka będzie bardziej soczysty, ale jest bardzo mało wyczuwalny, a szkoda. Konsystencja jest zbita, ale z łatwością rozprowadza się na ustach.
Na ustach jak widać wygląda bardzo subtelnie i delikatnie. Nie nadaje koloru, a jedynie lekki połysk. Dobrze natłuszcza i daje efekt nawilżenia od pierwszego użycia. Do ust nieproblemowych radzi sobie całkiem nieźle, z wymagającymi mógłby być spory problem. Producent obiecuje miękkość i gładkość i z tym mogę się zgodzić dobrze sobie radzi. Ale objętość jest pisana patykiem na wodzie.
Ja z tego jajeczka jestem zadowolona, to nie tylko dobry balsam, ale również bardzo fajny gadżet. Z pewnością przy okazji zakupów wybiorę jeszcze jedno jajeczko. Moim zdaniem za cenę 6 złotych warto się po niego wybrać! Tylko musicie się spieszyć bo znikają w szybkim tempie:) 
Co o nich sądzicie? A może macie swojego ulubieńca w pielęgnacji ust?

sobota, 7 lutego 2015

Kosmetyki które mam zawsze i do których wracam oraz zwyciężczyni rozdania...

Dziś dwa grzybki w jednym barszczu. Po pierwsze przedstawię Wam kosmetyki które mam zawsze i do których wracam po każdym zużytym opakowaniu oraz dziś wreszcie wyłoni się zwycięzca noworocznego rozdania. Już na początku bardzo Wam dziękuję, że tak licznie się do niego zgłosiłyście już nie długo kolejne rozdanie, właśnie z kosmetykami które dzisiaj przedstawię jako te naj naj ulubieńsze.
Od razu muszę zastrzec, że brakuje tu dwóch ulubieńców. Które bardzo często przewijają się na blogu. A są to Isana olejek pod prysznic i chusteczki nawilżające aleosowe z Alterry. Na pewno w najbliższym poście zakupowym się pojawią. A reszta ulubieńców to...
Żaden post z nowościami i żadne denko nie może się obyć bez żeli pod prysznic z Isany. Zna je każda z nas, są tanie jak barszcz. Zazwyczaj kosztują około 2.49 bądź 2.99. Duży wybór około 10 różnych zapachów. Często też pojawiają się wersje limitowane jak te ze zdjęcia. Żele nie wysuszają, są dość wydajne jak na żel. Bardzo ładnie pachną. Spełniają swoje zadanie w 100%.
Jeden jedyny produkt włosowy w tym zestawieniu to szampon przeciwłupieżowy FarmonaMed. Genialnie radzi sobie z problemem łupieżu, dobrze oczyszcza włosy. Sprawdza się u mnie świetnie. Jedynym problemem jest tylko jego dostępność, ponieważ ciężko jest go spotkać. O peelingach z Farmony nie długo pojawi się oddzielny post. Bardzo dobrze zdzierają, mają obłędne zapachy i kosztują około 3 złotych, jedynym minusem jest opakowanie z którego pod prysznicem ciężko wydobyć peeling, ponieważ ten plastik jest bardzo twardy. I oczywiście pianka do golenia z Isany tu jest nowa wersja zielone jabłuszko, jest też wersja brzoskwiniowa. Obie ładnie pachną, nie chemicznie i również kosztują w promocji tylko kilka złotych. Są mało wydajne, ale cena to rekompensuje.
 Również o antyperspirantach Garnier mineral wspominałam Wam już kilkakrotnie. Nie mam swojej ulubionej wersji, a jest ich chyba aż z pięć. Przy kolejnych zakupach sięgam po inną wersję. Lubie je za działanie i dużą pojemność. Bardzo dobrze chroni przed potem, nie zostawia śladów na ubraniach. Mają ładne delikatne zapachy, które na pewno nie będą gryźć się z perfumami. 
 Przyznaję się maseczek używam jak sobie przypomnę, lubię te z planetspa z avonowej serii. Ale jednak najczęściej sięgam po te w saszetkach Ziaji. Lubię wszystkie rodzaje tych maseczek, na tym zdjęciu brakuje jeszcze tej zielonej - oczyszczającej. Jedna saszetka spokojnie wystarczy nam na dwa razy, kosztują niewiele ponad 1 złoty. Są łatwo dostępne, kupimy je w każdej drogerii.
I co nie co kolorówki. Najważniejszy cień matowy z MySecret o numerze 505, idealnie stapia się ze skórą. Świetny jako cień bazowy, na powiece utrzymuje się cały dzień, nie pyli. Mega wydajny. W promocji można go kupić za 5 złotych. Masełko z Nivea tym razem borówkowe, ale miałam już wersję malinową i karmelową. Wszystkie sprawdziły się u mnie bardzo dobrze. Lubię te opakowania i łatwo mi się z nich aplikuje masełko, mają ładne zapachy i skutecznie nawilżają. Tusz osławiony na wielu blogach czyli Max Factor 2000 calorie, świetnie wydłuża i pogrubia rzęsy. Daje efekt mocnej czerni i wyrazistych rzęs. Miałam już 3 opakowania i na pewno sięgnę po kolejne. I ostatnio mój ulubiony podkład, zajął miejsce Revlona colourstay. Rimmel stay matte również moje kolejne opakowanie, ma bardzo dobre krycie, świetnie matuje. Nie ściera się ani nie waży. Bardzo ładnie wygląda na twarzy.
I na koniec moje trzy największe hity! Genialny top coat FLUO z Wibo, który kosztuje 6 złotych a jest świetnym utwardzaczem, lakier wysycha w kilka minut, nie ma żadnych odgnieceń. Świetnie nabłyszcza. Mam porównanie z Insta dri z Sally Hansen i ten wcale od niego nie odbiega. Kolejny hit to odżywka Eveline, stosuję ją jako bazę pod lakier. Używam jej od dobrych 3 lat i żadnej szkody mi nie zrobiła, uwielbiam ją! I również ulubieniec wielu z Was zmywacz zielony z Isany, radzi sobie ze wszystkimi lakierami, zarówno z piaskami jak i brokatami. Ja go przelewam do opakowania z pompką i świetnie mi służy.
Koniecznie napiszcie mi co jest takim Waszym kosmetykiem który zawsze macie?
I tak jak obiecałam na początku jeszcze jedna informacja o rozstrzygnięciu rozdania, nagroda wędruje do nika88
Gratulacje!!! 
A Was już zapraszam na kolejne rozdanie, które pojawi się nie długo, z kosmetykami z tego postu. I koniecznie dajcie znać jaki jest Wasz najważniejszy kosmetyk do którego zawsze wracacie:)