Obserwatorzy

poniedziałek, 31 marca 2014

Relaksująco-odżywcza maska do stóp w formie skarpetek

Pewnie każda z Was ogląda urodowe filmiki na yt, ja swoją przygodę rozpoczynałam z Szusz i oglądam ją ciągle, a w między czasie poznałam całkiem spore grono dziewczyn do których z chęcią zaglądam. Jeśli znacie jakieś fajne dziewczyny które nagrywają koniecznie dajcie mi znać w komentarzu, chętnie obejrzę coś nowego:) Ale wracając do tematu to dziś będzie o relaksująco - odżywczej masce na stopy z Beauty Formuls, którą właśnie zobaczyłam pierwszy raz w filmiku u Szusz, więc później gdy dojrzałam ją na sklepowej półce od razu wrzuciłam do koszyka.
Maska na stopy o specjalnie opracowanej formule bogatej w aktywne składniki zmiękczające skórę: masło Shea, jabłko, miętę oraz inne naturalne składniki o działaniu kojącymi wygładzającym. Zawarty w składzie mocznik pomaga odbudować zrogowaciałą skórę pięt, a olejek miętowy odświeża i przynosi ulgę zmęczonym stopom. Maska ma formę specjalnie zaprojektowanej skarpetki, która ułatwia wchłanianie składników aktywnych i zapewnia długotrwałe nawilżenie i relaks, poprawiając wygląd nawet najbardziej szorstkich stóp.
Tych skarpetek jeszcze nie spotkałam na żadnym z blogów, swego czasu wielki bum był na skarpetki dzięki którym gubiłyśmy skórę z stóp niczym wąż, jednak te mają za zadanie nawilżać i zrelaksować. W opakowaniu znajduje się para skarpetek bardzo obficie nasączonych, producent zaleca założenie ich na 30 minut, jednak ja trzymam je godzinę. Nie jest konieczne na nich nałożenie zwykłych bawełnianych skarpetek, a byłoby to dość trudne bo skarpetki są ogromne! Mają aż 29 cm długości, więc spokojnie również mogą je stosować Panowie. Pachną jabłkowo - miętowo, bardzo intensywnie ale wyczuwa się też w nich coś chemicznego, tak jakby ciut alkoholowego. Skarpetki wystarczy rozciąć i założyć na stopy.
Należy tylko zarezerwować sobie czas i najlepiej nie ruszać się z miejsca, skarpetki są tak bardzo nasączone, że nawet gdy założymy kapcie to możemy się w nich zabić, przemieszczając się gdziekolwiek. Maska genialnie się wchłania, po godzince skóra jest bardzo gładka, nawilżona i przyjemna w dotyku, a resztę maski możemy wsmarować w stopy. Stopy jak już wspomniałam było nawilżone genialnie, a uczucie szorstkich stóp zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki:) Efekt ten utrzymuje się przez kilka dni
Maska spisała się u mnie bardzo dobrze, ale jak to zwykle bywa ale musi być. Na dłuższą metę maska nie odżywi nam stóp, a nawet jeśli to drogo by nam to wyszło. Bardziej ekonomicznie będzie kupić porządny krem. Jedno opakowanie tych skarpetek kosztuje w granicach 6-9 złotych i jest trudno dostępna niestety. Jest to świetny umilacz w pielęgnacji i na pewno będę do niej wracać od czasu do czasu
A co Wy sądzicie o tej masce? Co polecacie do stóp?

czwartek, 27 marca 2014

Maseczka z glinką z tureckiej łaźni planet spa

Dziś przyszła kolej na maseczkę z Avon z serii planet spa. Przyznam szczerze, że wcześniej byłam uprzedzona do tej serii, miałam maseczkę z białą herbatą o ile dobrze pamiętam typu peel of która u mnie się kompletnie nie sprawdziła. Dlatego strony z tą serią raczej omijałam, do momentu kiedy na blogach przeczytałam pozytywne opinie i zachwyty nad tymi maseczkami. Na pierwszy ogień poszła maseczka do twarzy z glinką z tureckiej łaźni
Turecka łaźnia to niezwykły zabieg oczyszczający i pielęgnacyjny znany i stosowany od stuleci przez kobiety w Turcji. Teraz, dzięki wyjątkowym produktom Planet Spa możesz cieszyć się zaletami tureckiej łaźni w swoim domu".
Kosmetyk ma delikatny zapach, który mi nie przeszkadza. Po nałożeniu na twarz, maseczka ma kolor czerwony, zbliżony do cegły, natomiast kiedy zaczyna wysychać staje się różowa. Zawsze trzymam tę maseczkę na twarzy jakieś 15 - 20 minut. Po takim zabiegu twarz jest zrelaksowana i dobrze oczyszczona. Koloryt skóry również się poprawia.

Maseczka zamknięta jest w miękkiej i wygodnej tubie, z zamknięciem typu klik, czyli najwygodniejszym jakie mogło się trafić. Bez problemu wydobędziemy z niego odpowiednią ilość maseczki i wyciśniemy ją do końca. Maseczka ma kolor ciemno brązowy i bardzo gęstą konsystencję, co nie przeszkadza w jej nakładaniu. Zapach ma ładny, delikatny i nie drażniący nosa.
Producent zaleca nałożenia maseczki na 5 minut aż do czasu zaschnięcia. Ja tą maseczkę nakładam przeważnie przed wejściem pod prysznic, więc zmywam ją dopiero po okołu 20-30 minutach. Po tym czasie maseczka zasycha na twarzy, tak jak widać na zdjęciu zmienia się na jasny beżowy kolor. Pomimo tego, że zasycha, to nie powoduje nieprzyjemnego efektu ściągnięcia skóry. Łatwo się ją zmywa, ale trzeba uważać bo przy zmywaniu łatwo wybrudzić wszystko dookoła, najlepiej zrobić to od razu pod prysznicem. Maseczka genialnie oczyszcza twarz, która jest po niej świetnie oczyszczona, wygładzona oraz zmatowiona. Niestety to matowienie trwa dość krótko.
Maseczka u mnie sprawdziła się bardzo dobrze, świetnie oczyszcza twarz. Jest bardzo wydajna, niewielka ilość wystarcza na pokrycie całej twarzy. Kosztuje zależnie od katalogu, ale jest to przedział od 10 do maksymalnie 20 złotych, najlepiej szukać promocji. Ja polecam tą maseczkę i wypróbuje inne wersję z tej serii planet spa. 
A Wy co sądzicie o tych maseczkach? Jaka jest Wasza ulubiona z tej serii?

środa, 19 marca 2014

Mineralny puder bambusowy Hean

Dziś kolej na coś z kolorówki co zdarza się na tym blogu dość rzadko. Niestety w moim mieście nie ma takich wysp z kosmetykami jak w centrach handlowych. Niestety tego żałuję bardzo, chętnie częściej bym zaglądnęła do takich stoisk jak Golden Rose oraz Hean. To właśnie o Hean będzie dziś kilka słów, przy okazji wizyty w Krakowie ta jednym takim stoisku mineralny puder bambusowy, a przy okazji Hixer za pół ceny, którego nata bene nie użyłam jeszcze do dziś.
Mineralny puder bambusowy do utrwalania makijażu, w tym również makijażu scenicznego. Najwyższy stopień matowienia. Szczególnie polecany dla cery mieszanej i tłustej.
Doskonale matuje twarz i silnie pochłania nadmiar sebum przez wiele godzin.
Puder nie wysusza skóry, dzięki zawartości protein jedwabiu i masła cupuacu. Nadaje wyjątkowo gładkie i matowe wykończenie makijażu, optycznie zmniejsza pory. Niezwykle drobny, miękki i delikatny puder nałożony na skórę błyskawicznie się w nią wtapia i staje się zupełnie niewidoczny. 
Jak widać na zdjęciu wyżej opakowanie jest ładne, przyjemne dla oka, ale zakrętka dość mocno się zniszczyła. A pudru używam tylko w domu, nigdzie go nie nosiłam a on tak się porysował i napisy już się pościerały. Wygląda bardzo mało estetycznie. Sitko zaklejone było dwoma półkolami, ja na szczęście oddarłam tylko jedno, a to i tak za duże otworki i pudru wysypywało się znacznie za dużo. Ja mam w kolorze 501 light beige, kosztuje około 20 złotych. Faktycznie jest bardzo drobno zmielony, miękki, świetnie nakłada się go na twarz. Nie tworzy efektu maski i dopasowuje się do każdego podkładu, wtapia się w niego i nie odcina od twarzy. Producent obiecuje nam "najwyższy stopień matowienia", co nie jest prawdą, używałam go zimą i sprawdzał się dobrze, skóra była zmatowiona faktycznie, ale teraz gdy pojawiło się troszkę słońca i np w samochodzie gdzie słońce dogrzewa do szyb, od razu świeciłam się jak choinka, w lato byłaby totalna tragedia! Plus za to, że nie wysusza.
Dużo dziewczyn narzekało na zapach, ja go nie wyczuwam. Minusem jest też to, że okropnie pyli. Przez to otwarcie traci na wydajności, starczył mi na około 3 miesiące i to nie zbyt regularnego stosowania, nie wiem czy to dobra wydajność czy nie, ale sporo tego pudru w moim odczuciu się zmarnowało. Plus za to, że widzimy ile nam go zostało. Sprawdził się na każdym moim podkładzie. Mimo plusów jakie ma i tego, że zimą się sprawdził ja będę szukać ideału i do niego już nie wrócę. To co najważniejsze czyli matowienie jest na niskim poziomie.
A co Wy o nim sądzicie? Jaki puder matujący polecacie? Muszę kupić sobie jakiś zamiennik i kompletnie nie mam pomysłu jaki wybrać.

sobota, 15 marca 2014

Kolejne denko

Dość niedawno na blogu ukazał się post zakupowy, a dziś mam dla Was denko, którego już ponad dwa miesiące nie było na blogu. Muszę przyznać, że z każdego denka jestem dumna, ale zużywanie idzie mi coraz lepiej i zapasy powali zaczynają się coraz bardziej kurczyć. Mam nadzieję, że nie macie już dość postów denkowych i zapraszam do oglądania.
Standardowo zaczynamy od tego co jest najwięcej, czyli kosmetyki do kąpieli. Borowinowy żel do pod prysznic sprawdził się całkiem nie źle, nie wysuszał i tworzył ogromną pianę, za co duży plus. Może do niego wrócę.
Do Avonowych żeli winter cocoon wróciłam po długiej przerwie, ten miał kremową konsystencję, bardzo przyjemny zapach, ale wydajność była kiepska. Może do niego wrócę.
Żele Isany bardzo lubię i z przyjemnością do nich wracam, a kosztuje mam wrażenie mniej bo tylko 2.99 zł. Do tych żeli często wracam i na pewno będę wracać. Wracam do nich z ogromną przyjemnością.
No i jeszcze bubel z Luksji coś na wzór balsamu pod prysznic z Nivea, nie sprawdził się kompletnie. Nie nawilża, brzydko pachnie i jest bardzo mało wydajny, mówię mu nie, jedyny plus to to że kupiłam go za 2,50 zł. Na pewno go już nie kupię.
Płyn do kąpieli Isana no i niestety wielkie rozczarowanie, zapach ładny ale tylko w butelce. Strasznie marna wydajność, zbyt duży otwór, nie robi żadnej piany. Moja mama dostała na niego uczulenie, więc dla wrażliwców nie polecam. Nie wrócę do niego.
Green Pharmacy olejek do kąpieli i pod prysznic to taki umilacz do kąpieli, secyficzne ziołowe zapachy. Konsystencja rzadkiego żelu, myje i odpręża. Możliwe, że do niego wrócę.
Szampon przeciwłupieżowy Green Pharmacy to mój ulubieniec od dłuższego czasu. Co prawda niesamowity śmierdzioch z niego, jednak z łupieżem radzi sobie bardzo dobrze. Od dłuższego czasu nie zmieniam go na żaden inny szampon. To mój hit do którego wracam.
Joanna Rzepa kuracja wzmacniająca no i tu muszę się przyznać, że nie stosowałam jej regularnie. Ale efekty były widoczne i zmniejszyła wypadanie moich włosów, na pewno do niej wrócę i będę się starała być bardziej systematyczna. Raczej kupię.
Avon serum na końcówki z olejkiem arganowym bardzo go polubiłam, fajnie odżywiał włosy i był bardzo wydajny. Możliwe, że kiedyś do niego wrócę.
Aż trzy płyny micelarne Micela z biedronki znają już wszyscy i chyba każda z nas go wypróbowała, ja szczerze mówiąc dość długo zwlekałam, ale muszę przyznać że jest naprawdę dobry, dobrze zmywa, a przy tym jest bardzo tani. Pewnie jeszcze do niego wrócę nie raz.
Płyn micelarny z Marion i z Dermedic nie polubiłam, na pewno do nich nie wrócę. Ten z Marion nie sprawdzał się wcale, nic a nic nie zmywał, a na dodatek rozmazywał. Natomiast jego kolega dobrze radził sobie ze zmywaniem, jednak nie zachwycał i zapach był kiepski. Żadnego z nich już nie kupię.
Tonik przeciwtrądzikowy Soraya zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Większość obietnic producenta została spełniona, ja z pewnością do niego jeszcze wrócę. Będę do niego wracać.
Facelle zdążył mi się już znudzić, do mycia włosów u mnie kompletnie się nie sprawdził. Ogólnie spisywał się ok, ale już raczej do niego nie wrócę, a na jego miejsce pianka z Green Pharmacy jak dla mnie genialna, spisuje się świetnie. Jest delikatna, bardzo wydajna i na pewno do niej wrócę.
Już kilka razy Wam wspominałam, że niezależnie od wydajności pianki i żele schodzą u mnie bardzo szybko, nie umiem ich używać oszczędnie. Zarówno do żelu z Wenus jak i pianki z Isany często i chętnie wracam, oba spisują się dobrze. Kupię ponownie.
Zmywacz do paznokci Isana to mój hit, tak po prostu nie ma co się rozpisywać wracam do niego cały czas. Przelewam go do buteleczki po zmywaczu z pompką i działa bez zarzutu! Kupuję i będę kupować.
Płyn z Colgate u mnie się kompletnie nie sprawdził, był bardzo "mocny", więcej na pewno do niego nie wrócę. Za to wracam do Listerine.
I jeszcze coś z kategorii antyperspirantów Nivea był całkiem fajny, dobrze się sprawdził ale nie na tyle, żeby do niego wracać. Nie kupię już. Natomiast Garnier to już moje nte opakowanie i na pewno będę do niego wracać, świetnie działa i nie zostawia żadnych śladów na ubraniach. Lubię go i będę dalej kupować.
Celebre Avon to perfumy do których wróciłam po długim czasie, bardzo je lubię. Są delikatne i przyjemne, dobrze się utrzymują i nie są zbyt drogie. Za jakiś czas do nich wrócę.
Odżywka do paznokci Eveline 8w1 to mój hit i nie pamiętam już która buteleczka z kolei. Wiem, że jest kontrowersyjna, ale u mnie sprawdza się genialnie, stosuję ją jako bazę pod lakier i jestem bardzo zadowolona. Już mam kolejną buteleczkę. 
Revlon colorstay to najlepszy podkład jaki miałam! Wolę tą wersję do cery tłustej i mieszanej. Nie używam go na co dzień, ale na ważniejsze wyjścia spisuje się genialnie, mój numer 1! Wrócę do niego na pewno i nie zmienię na inny.
Serum hialuronowy mikro zastrzyk Soraya miałam co do niego większe wymagania, na pewno nie ujędrniał i nie wygładzał nawet najdrobniejszych zmarszczek. Dobrze nawilżał, ale był mało wydajny. Nie wrócę do niego.
Maseczka nawilżająca Mariza, to najlepsza maseczka jaką miałam z kategorii tych nawilżających. Była bardzo wydajna, dobrze się zmywała i miała delikatny zapach. Wrócę do niej, gdy tylko wykończę maseczkowe zapasy. 
Miałyście któryś z tych kosmetyków, co o nich sądzicie? Jak Wam ostatnio poszło denko?

środa, 12 marca 2014

Kolejny peelingowy bubel z Perfecty

Dziś już chociaż trochę w klimatach wiosennych chociażby tylko zdjęciowo. Same wiecie, że z wielka chęcią sięgam po różne nowości i z największą przyjemnością testuje. Ta seria z Perfecty weszła na rynek już jakiś czas temu i od samego początku kusiła i przykuwała wzrok swoimi opakowaniami.
Uwodzący zapachem sorbetu ze świeżych owoców leśnych, peeling drobnoziarnisty do ciała z L - karnityną, kofeiną i algami:
- usuwa martwe komórki naskórka,
- pobudza mikrokrążenie i regeneracje,
- rewelacyjnie wygładza skórę.,
- pozostawia na skórze kuszący zapach, któremu trudno się oprzeć.
Nałożyć peeling na zwilżoną skórę i masować okrężnymi ruchami przez 1 - 2 minuty, po czym dokładnie spłukać.
W tą serię wchodzi peeling, jak i balsam do ciała, ja jestem balsamowym leniem, dlatego posiadam tylko peeling. Opakowanie jest zachęcające już samą szatą graficzną. Z łatwością można wydobyć peeling, jest to miękka tubka. Zamknięcie na klik, nie sprawiające żadnych kłopotów. Ale gdy stoi pod prysznicem w zamknięciu gromadzi się woda. Co jest małym minusem.
Peeling ma konsystencję gęstego żelu z zatopionymi drobinkami, których na pierwszy rzut oka jest całkiem sporo. Jednak właściwości ścierających nie ma żadnych, kompletna klapa. Te drobinki bardzo szybko się rozpuszczają, wcale nie czuć ich na skórze. A tym bardziej nie spełnia kolejnej obietnicy producenta, ani nie pobudza mikrokrążenia, ani też nie regeneruje. Kolejno to zapach, to po prostu śmierdzioch, nic w nim nie ma ładnego, a ja porównałabym go do kostki do WC. Wydajność ma całkiem dobrą, co w tym przypadku jest marnym plusem.
Jak dla mnie to totalna klapa i bubel w czystej postaci. Nie ma ani żadnych właściwości ścierających, chociaż nie oczekiwałam od niego mega ścierania, to wypadałoby żeby robił cokolwiek. Zapach jest po prostu brzydki. Kosztuje około 12/15 złotych i nie jest wart żadnej złotówki. Nie polecam!
A co Wy o nim sądzicie? Jaki Wam ostatnio trafił się bubel, co nim było?

niedziela, 9 marca 2014

Dobry, ale nie idealny krem do twarzy Soraya

Dziś pora na już ostatni 3 krok w pielęgnacji z serią Care&Control Soraya krok 1 to 2w1 żel z peelingiem i krok 2 to tonik. W zasadzie używałam tej całej serii w jednym czasie, jednak najszybciej skończył się tonik, a a sięgnęłam do zapasów po kolejny, ale jak już Wam wspominałam sprawdził się u mnie dobrze i zamierzam do niego jeszcze kiedyś wrócić.
Antybakteryjny krem nawilżający przeznaczony jest do intensywnej pielęgnacji cery trądzikowej, skłonnej do wyprysków, a szczególnie ze zmianami potrądzikowymi. Wyciągi z Siegesbiecka Orientalis oraz Centella Asiatica wspomagają redukcję zmian potrądzikowych i blizn oraz wspomagają łagodzenie stanów zapalnych. Hydrolizat z drożdży, bogaty w Witaminy z grupy B, wykazuje działanie detoksykujące, oczyszczające i ściągające. Acnacidol i odświeżający wyciąg z Trawy Cytrynowej działają silnie antybakteryjnie, regulują wydzielanie sebum i wspomagają łagodzenie zmian trądzikowych. Cynk działa ściągająco oraz zapobiega świeceniu się skóry.
Dzięki zaawansowanej recepturze zawierającej duże ilości substancji antybakteryjnych i przeciwłojotokowych preparat wykazuje bardzo wysoką skuteczność działania potwierdzoną badaniami dermatologicznymi i aplikacyjnymi.
W końcu nadszedł czas na recenzję kremu, który towarzyszył mi przez ostatnie dwa miesiące, a dzisiejszego ranka zaskoczył mnie nie zbyt miło, bo się już skończył. No i zacznijmy od minusa, nie wiemy kiedy się skończy, to taka czarna magia jest jest jest, aż w końcu dobijamy dna bez żadnego ostrzeżenia. Po za tym opakowanie jest bardzo higieniczne i wygodne, właśnie dzięki pompce, która spisywała się bez zarzutu. Jak już wspomniałam krem starczył mi na prawie dwa miesiące codziennego używania go rano i częstego używania wieczorem.
Nie mam jakiś dużych problemów z wypryskami itp ale zdarzają się na mojej skórze dość często jakieś pojedyncze krostki, no i raz w miesiącu czasem jakaś większa inwazja. Ma delikatny zapach, raczej nie wyczuwalny, nadaje się pod makijaż i sprawdził pod każdym moim podkładem, dość szybko się wchłaniał ale najlepiej odczekać około 5 minut. Na pewno dzięki niemu stan mojej cery się poprawił i takich niespodzianek było znacznie mniej. Dobrze nawilżał, łagodził podrażnienia. Zmian potrądzikowych nie mam, więc się nie wypowiem, ale na pewno nie matuje tak jak obiecuje producent nawet w minimalnym stopniu. Faktycznie nie zatyka porów.
Moim zdaniem sprawdził się na mocną 4 z plusem, poprawił stan mojej cery, był wydajny, szybko się wchłaniał. Minus za to, że kompletnie nie matowił, a to nam producent obiecał, no i za to że zaskoczył mnie skończeniem się. Szkoda, że nie widać że musimy pójść do sklepu po nowe opakowanie. Ogólnie jestem zadowolona z całej serii, jak również i z niego i polecam go dla dziewczyn które mają problemy z cerą. 
A Wy co o nim sądzicie? Jakiego obecnie kremu do twarzy używacie?

środa, 5 marca 2014

Mocny zdzierak, czyli scrub solny Delawell

Dziś mam dla Was recenzję peelingu firmy o której na blogach jest jeszcze bardzo cicho. Ja spotkałam się z nią tylko na jednym blogu, jak dotąd. Jest to firma DELAWELL o której możecie poczytać na tej stronie. Przyznam od razu, że ten peeling to moja pierwsza styczność z tą firmą.
Zmysłowy Scrub Solny do dłoni, stóp i ciała, zawiera drobne, dość ostre kryształki soli, które silnie złuszczają martwy naskórek, wygładzając skórę.
Kryształki soli - złuszczają martwy naskórek i wygładzają skórę. Działają bakteriobójczo i mineralizująco.
Eksfoliator z liczi - oczyszcza, masuje i ujędrnia skórę.
Witamina E - "witamina młodości", zapobiega wolnym rodnikom i przedwczesnemu starzeniu skóry
Masło shea - wysoce odżywcze, działa natłuszczająco
i nawilżająco. Chroni skórę przed wiatrem i słońcem.
Olej jojoba - doskonale wchłaniany przez skórę, dodaje jej sprężystości i nawilża.
Olej makadamia - działa regenerująco i wygładzająco.
Wosk pszczeli - uelastycznia i zmiękcza skórę.
Standardowo zacznijmy od opakowania, prosty, wygodny słoiczek na zakrętkę..ale znowu nie taki standardowy, bo ma bardzo fajne wieczko. Ładny obrazek który przykuwa wzrok, niby taki nic a jednak daje fajny efekt. Plus za to, że etykietka jest w środku, więc nie ma szans na zamoczenia, a taki ładny słoiczek można będzie później wykorzystać. Peeling ten ma 260 ml, więc trochę większy niż standardowe peelingi. Zabezpieczony sreberkiem. Nie potrafię powiedzieć, czym dokładnie pachnie, ale jest to ładny, delikatny zapach, bez żadnej nutki chemii.
I przyznam od razu, że czytając etykietkę scrub solny już na samym początku zwątpiłam w jego działanie. Jeszcze żaden solny peeling się u mnie nie sprawdził, do każdego którego miałam były zastrzeżenia i żaden nie zdzierał tak jak powinien. Tu producent dużo nie obiecuje, ale skóra jest faktycznie świetnie wygładzona. Najlepiej stosować go na zwilżoną skórę, na suchej roluje się i nie ma żadnych efektów. Jest bardzo ostry, ma różnej wielkości drobinki, które się nie rozpuszczają pod wpływem wody. Skóra faktycznie staje się gładka i elastyczna, choć poprawy koloru nie zauważyłam, ale też tego nie oczekiwałam. Co prawda na składach się nie znam, więc jeśli któraś z Was mogłaby to napiszcie co sądzicie o jego składzie.
Ja jestem z niego bardzo zadowolona, jest bardzo mocnym zdzierakiem, właśnie takim jak lubię. Na plus również zaskoczyła mnie jego wydajność, która jest na wysokim poziomie. No i minus też wiadomo musi jakiś być i jest cena, kosztuje aż 39 złotych. Chociaż wydajność to rekompensuje, to jak na peeling i tak jest drogo. 
Znacie go? Co o nim sądzicie? Jaki jest Wasz ulubiony peeling? I co myślicie o jego składzie?