W końcu przyszła kolej na denko, ostatnie pojawiło się ponad dwa miesiące temu. Do tego czasu z mojego denkowego pudełka pustaki prawie, że same wychodziły. O dziwo uzbierało się też kilka kosmetyków z kolorówki, przez nie opatrzność parę opakowań wyrzuciłam, ale większość się zachowała.
Tusz do rzęs 2000 calorie Max Factor to mój zdecydowany ulubieniec lata, świetnie pogrubia i wydłuża rzęsy. Długo się przed nim wzbraniałam, ale jak już wypróbowałam to przepadłam i już mam kolejne opakowanie.
Tusz do rzęs curling pump up Lovely to bardzo tani tusz, bo kosztuje mniej niż 10 zł, ale znają go chyba wszystkie dziewczyny. Przede wszystkim bardzo ładnie podkręca rzęsy, dla mnie jest dobry na co dzień. Możliwe że kupię go jeszcze kiedyś.
Kolejny ulubieniec lata to również hit blogosfery Rimmel Stay Matte 200 soft beige duży wybór kolorów, świetne krycie, daje mat co ważne i utrzymuje się prawie cały dzień. Nie roluje się, nie mam mu nic do zarzucenie. Używam już kolejne opakowanie.
Kolejny i już ostatni tusz do rzęs superSCHOCK max Avon, ogólnie bardzo lubię tą serię tuszy z avonu. Świetnie wydłużają rzęsy i często, co jakiś czas do nich wracam. Ten tusz ma u mnie zielone światło, chociaż Max Factor zdecydowanie z nim wygrywa:)
Manhattan soft mat to matowa pomadka, jej numerka nie pamiętam. Ale dla mnie to totalny bubel. Okropny zapach, a do tego na ustach strasznie zbierała się w załamaniach i podkreślała suche skórki. Ja mówię jej nie.
Miss Sporty So matte podkład z pomką, występuje w trzech odcieniach, ja miałam numer 2. Używałam go głównie wiosną i zimą i byłam z niego zadowolona, choć krycie jest raczej kiepskie. Ale zimą na pewno kupię go ponownie.
Mój pierwszy i z pewnością ostatni Lip tint z Bell w kolorze czerwonym. Strasznie podobają mi się takie mocne i intensywne kolory u innych dziewczyn ja u siebie się nie mogę do nich przekonać. Choć na ustach wygląda bardzo ładnie. Jednak więcej nie kupię.
Sylveco pomadka rokitnikowa od razu powiem, że się nie polubiłyśmy, odstraszał mnie od niej jej zapach i przez niego kompletnie z niej zrezygnowałam. Nie kupię. Kolejna to pomadka ochronna z Nivea, swego czasu bardzo lubiłam te pomadki, na dzień dzisiejszy już rzadko po nie sięgam. Miała bardzo ładny zapach, taki arbuzowy, ale raczej więcej jej nie kupię.
Za balsamem do ust Tisany swego czasu długo się nabiegałam i na początku byłam z niego zadowolona, ale jego największym minusem jest opakowanie. Na pewno już do niego nie wrócę.
I wreszcie mój ulubieniec masełko do ust Nivea karmelowe, uwielbiam te masełka, świetnie nawilżają moje usta, ładnie pachną i mają wygodne opakowanie. Na pewno kupię jeszcze nie raz.
Maska do włosów crema al latte Kallos ogromna maska, bo aż litrowa, ale za to tania. O pięknym budyniowym zapachu. Ułatwia rozczesywanie, włosy są miękkie, gładkie i nawilżone. A do tego jest niesamowicie wydajna. Na pewno kupię.
Odżywka regenerująca Nivea to kolejny kosmetyk który zna i chwali większość blogosfery. Początkowo do tej odżywki podchodziłam sceptycznie, ale już po pierwszym użyciu przepadłam. Włosy są po niej miękkie, odżywione i wygładzone. Już kupiłam kolejne opakowanie.
Szampon przeciwłupieżowy FarmonaMed już raz zagościł w denku i teraz w mojej łazience gości na stałe. Dzięki niemu pozbyłam się łupieżu, ma ładny delikatny zapach, jednak jego minusem jest kiepska dostępność. Teraz to mój hit!
Balsam pod prysznic Eveline, te wynalazki traktuję z przymrużeniem oka. Jednak ten naprawdę coś w sobie miał, skóra po nim była gładka, delikatnie nawilżona. Miał ładny zapach, bardzo delikatny, a wydajność była średnia. Nie wiem czy do niego wrócę.
Olejek pod prysznic Isana ten olejek też zapewne zna większość z Was. Nie pamiętam ile opakowań zużyłam i na pewno będę zużywać kolejne. Idealnie nawilża, kosztuje grosze, a jedynym jego minusem jest zapach, który przypomina tran. Kupię kolejne opakowanie.
Peeling cukrowy Farmona, wielki plus to zapach, żadnej chemii w zapachu, pachnie bardzo soczyście. Jednak dużym minusem jest parafina w składzie, ciało po nim jest dosłownie obklejone i lepiące:/ Nie wrócę do niego.
Pianka do higieny intymnej Green Pharmacy dla mnie numer 1 w tej kategorii. Chodziły słuchy, że te pianki są wycofywane, na szczęście ta informacja się nie potwierdziła. Pianka ma przyjemny, delikatny lekko ziołowy zapach. Jest bardzo delikatna, wydajna i kosztuje około 8 złotych. Kupię na pewno!
Żel do golenia SatinCare Gilette&Olay wiele razy przy okazji denek pisałam Wam, że moje pianki i żele do golenia u mnie idą jak przysłowiowa woda, po prostu nie umiem ich oszczędnie używać. To moja pierwsza pianka która naprawdę jest wydajna. Spisuje się bardzo dobrze i polecam, kupiłam już następne opakowanie.
Małe opakowanie żelu do golenia aloesowego Isana, takie opakowania idealnie sprawdzają się na wyjazdy, są małe i poręczne.
Każda z Was wie też pewnie, że uwielbiam żele pod prysznic z Isany i bardzo często je kupuję. Są tanie, jest duży wybór zapachów i często wprowadzane są nowe limitki. Sprawdza się dobrze. Jednak już powoli te żele zaczynają mnie nudzić. Pewnie kupię ponownie, ale na razie poszukam czegoś innego.
Zmywacz do paznokci Bebeauty z biedronki, szczerze mówiąc nie pamiętam do końca jak zmywał. Ale opakowanie spisało się na 5 z dużym plusem. Służyło mi bardzo długo i przelewałam do niego zmywacz z Isany. Pompka się nie zacinała, zamknięcie nie odpadło. Jeszcze kiedyś kupię.
Mój absolutny hit w zmywaniu paznokci to zielony zmywacz z Isany, kupuję tylko jego. Świetnie zmywa, wszystkie lakiery, zarówno jasne jak i ciemne. Dobrze radzi sobie z brokatami i piaskami. Dla mnie idealny.
A jak Wasze denka? Miałyście coś z mojego denka? Co sądzicie o tych kosmetykach?