Obserwatorzy

wtorek, 31 grudnia 2013

Mega dno

Na koniec roku opróżniam torbę z denkiem i muszę przyznać, że sporo tego się uzbierało. Choć od ostatniego denka minęły dwa miesiące. Więc bez zbędnej gadaniny przechodzimy do konkretów:)
Standardowo już w każdym denku jest szampon przeciwłupieżowy Green Pharamcy na moje włosy działa rewelacyjnie, pożegnałam się z łupieżem. Trochę plączę włosy, jednak dla mnie to nie problem zawsze używam maski lub odżywki.
Szampon dla dzieci babydream u mnie się nie sprawdził kompletnie, ja myłam nim pędzle.
Regenerująca maska do włosów Henna Wax miałam co do niej dość wysokie oczekiwania, jednak okazała się po prostu zwykła. Zapach nie powalał, wydajność też kiepska. Spodziewałam się po niej więcej.
Maski z BingoSpa ciężko zdobyć stacjonarnie, po długim czasie jednak mi się udało maska do włosów masło shea i pięć alg bardzo wydajna, tania, dobrze odżywia i nawilża włosy. Na pewno do niej wrócę, gdy tylko ją spotkam.
Garnier goodbye damage odżywka o tej serii było w blogosferze dość głośno. Co prawda nie działa na włosy tak jak obiecuje jej producent, jednak radzi sobie bardzo dobrze.
Garnier ultra doux do włosów przesuszonych u mnie wszystkie te odżywki Garniera sprawdzają się równie dobrze. Mogłabym się przyczepić do wydajności, ale cena w promocji wynagradza.
I na koniec w części włosowej Termo ochrona od Marion całkiem nie źle się spisała, ale zdążyła mi się już znudzić.
Olejek do kąpieli i pod prysznic z Green Pharmacy to już moje kolejne opakowanie, jest to po prostu taki umilacz do kąpieli.
Żel pod prysznic Sensual z Joanny jest bardzo wydajny, tani, ma bardzo ładny zapach. Nie wysusza, a nawet delikatnie nawilża.
BeBeauty żel z serii Spa to mój pierwszy i na pewno nie ostatni żel z tej serii. Cudowny zapach, bardzo orzeźwiający i przenoszący nas w egzotyczne klimaty. Do tego całkiem nie źle peelinguje, a dodatkowo jest wydajny.
Pomarańczowy olejek pod prysznic Isana pachnie obłędnie! Nawilża całkiem nie źle.
So Preety z Soraya czekoladowy żel pod prysznic, w zasadzie czekoladowe żele są dla mnie zbyt słodkie, aż mdłe. A ten mnie zaskoczył, pachniał bardzo ładnie, zapach utrzymywał się na skórze. Na pewno wrócę do żeli z tej serii.
Balsam ujędrniający z żurawiną Barwa w jego właściwości nawilżające są całkiem nie złe, jednak tych ujędrniających nie ma wcale. Dobrze nawilżają i są wydajne.
Eveline luksusowy balsam odżywczo-regenerujący bardzo lubię balsamy Eveline, są bardzo poręczne dzięki pompce.
Peeling cukrowy do stóp Paloma o ile z tego peelingu do rąk byłam bardzo zadowolona, tak ten okazał się być bardzo kiepski.
Peeling do ciała Palmers pachniał obłędnie, dobrze zdzierał, jednak cena jest dość wysoka jak na peeling.
Żel do mycia twarzy Biały Jeleń dobrze zmywał makijaż, radził sobie z tym świetnie, był bardzo wydajny jednak jest ale... pomimo że jest hipoalergiczny to skład jest bardzo kiepski
Na temat toniku bezalkoholowego Melisa nie będę mówić dużo, bo wszystko powiedziałam już. To moje x opakowanie jest na prawdę świetny i polecam Wszystkim.
Płyn micelarny Loreal to mój hit tego roku, moim zdaniem działanie ma takie samo jak Bioderma, a jest aż czterokrotnie tańszy. Kosztuje w promocji około 10 złotych, to mój ulubieniec.
Nivea 2w1 mleczko i tonik i tu potwierdza się reguła, ja mleczek nie lubię i na pewno już do nich więcej nie wrócę. Dla mnie ten kosmetyk okazał się bardzo kiepski.
Już nie raz Wam pisałam że u mnie pianki do golenia idą jak woda i to przez to że nie potrafię ich używać oszczędnie, czy w normalnej ilości. Zawsze nakładam za dużo Isana brzoskwiniowa pianka bardzo ją lubię, zawsze kupuje, gdy jest w promocji, jednak moim zdaniem kiepsko wydajna. Venus pianka z melonem tu już z wydajnością jest lepiej, ale o ile dobrze pamiętam jest nie wiele droższa, również lubię do niej wracać.
Jeśli chodzi o antyperspirant to u mnie wygrywa Garnier mineral świetnie chroni, jest wydajny i nie zostawia na ubraniach plam.
Bloker z Ziaji i tu jest mi ciężko się określić, w denku wylądował ze względu na kończącą się datę ważności, nie potrafię się określić w jego przypadku ani na tak, ani na nie.
Moje ulubione mydełko z Isany z hibiskusem pachnie obłędnie, nie wysusza dłoni, a zapach dość długo się utrzymuje. O tym kremie do rąk z Verony pisałam Wam już jest on dość kiepski, niczym się nie wyróżnia.
Zmywacz Isana zielony osławiony w blogosferze, zawsze wybieram jego. Świetnie zmywa zarówno brokaty.
Revlon colorstay podkład który gości u mnie ciągle, sprawdza się genialnie na większe wyjścia, bardzo dobrze się trzyma i świetnie kryje. A dodatkowo ma ogromną gamę kolorystyczną, można się przyczepić do braku pompki.
Pomadko brzozowa Sylveco ziołowy zapach który może przeszkadzać, skład naturalny. Bardzo dobrze pielęgnuje usta, ja na pewno do niej wrócę.
Tusze do rzęs Wibo odkrywam ciągle, ten zielony był moim pierwszym ich tuszem i zachwycił mnie jak na tusz za 10 złoty sprawdza się bardzo dobrze, jednak trochę się osypuje.
Puder ryżowy Mariza bardzo wydajny, świetnie matuje na długo, efekt matu utrzymuje się do kilku godzin.
Patyczki z Cleanic sprawdzają się zarówno do poprawek makijażu jak i lakieru do paznokci. Są stosunkowo nie drogie, zawsze do nich wracam.
I to już koniec, jak widać ostatni czas upłynął mi również pod znakiem maseczek. A u Was jak ostatnie denko? Miałyście któryś z tych kosmetyków, co o nich myślicie?

niedziela, 22 grudnia 2013

Hialuronowy mikrozastrzyk

Dziś jeden z kosmetyków marki Soraya, które otrzymałam w ramach współpracy. Przyznam, że wcześniej jakoś nie miałam styczności, ani też na innych blogach nie widziałam tego typu serum z osławionym już hialuronem. Teraz już wiem, że nie tylko Soraya, ale też inne firmy wprowadziły tego typu kosmetyki na rynek.
Koncentrat kwasu hialuronowego  to wyjątkowe serum dla kobiet, które od kosmetyku oczekują natychmiastowego efektu "lepszej skóry". Koncentrat intensywnie nawilża naskórek, otacza go przyjemnym, wilgotnym kompresem i zapewnia natychmiastowe wygładzenie jego powierzchni. Pojawia się odczucie niezwykłego komfortu, a skóra staje się jedwabista w dotyku i  ładnie napięta. Regularnie stosowany redukuje zmarszczki.
Rezultaty stosowania: Spektakularne wygładzenie naskórka, intensywne nawilżenie, natychmiastowy efekt jedwabistej cery, poprawa napięcia skóry, natychmiastowa poprawa komfortu cery.
Serum to nadaje się bardzo dobrze pod makijaż, można go stosować zarówno rano jak i wieczorem. Zamknięte jest w małej tubce o pojemności 30 ml, bardzo łatwo się go aplikuje. Ma konsystencję rzadkiego, przezroczystego żelu. Zapach jest w zasadzie dla mnie niewyczuwalny. Wchłania się błyskawicznie, od razu można nałożyć na twarzy krem, czy makijaż, z którym nic złego się nie dzieje, nie roluje się.
Tak jak już wspomniałam, serum wchłania się błyskawicznie. Lekko napina skórę, ale uczucie napięcia mija szybko. Co do wydajności to moim zdaniem jest ona kiepska, aby pokryć całą twarz tym serum potrzebujemy sporą ilość serum. Skóra w dotyku staje się nie jedwabista jak obiecuje producent, ale moim zdaniem nie przyjemna, taka szorstka. Na pewno serum nawilża i w tej kwestii spisuje się dobrze
Przyznam szczerze, że po tym serum spodziewałam się więcej, niż samego nawilżenia. I pomimo plusów jakim jest ekspresowe wchłanianie i dobre nawilżenie, to jednak więcej po niego nie sięgnę.
A Wy co o nim sądzicie? Używacie jakiegoś serum? Jeśli tak, to jakiego?

sobota, 14 grudnia 2013

Ulubieńcy ostatnich tygodni

Dziś obiecywani już ulubieńcy ostatnich tygodni. Szczerze mówiąc ciężko było mi wybrać tą  9 kosmetyków, jednak już wiem że zapomniałam dodać tutaj piankę z Green Pharmacy do higieny intymnej, z której ostatnio jestem bardzo zadowolona, ale o tym napiszę w innym poście. Dzisiaj będzie trochę zarówno kolorówki jak i pielęgnacji.
Większość z tych kosmetyków, już gościła na moim blogu, kilka z nich wylądowało już w denku i jestem pewna, że do nich wrócę. Zacznijmy od kolorówki:)
Zacznę od podkładu Ingrid jedwabisty fluid nr 29 porcelanowy kiedyś przeczytałam o nim dobrą opinie, ale nie mogłam go znaleźć, gdy wpadł mi w ręce od razu go kupiłam. Jestem z niego bardzo zadowolona, jest jasny, kryje przyzwoicie i nie robi efektu maski. Jedynym zastrzeżeń może być to, że skóra po nim lekko się świeci, ale wystarczy puder matujący i wszystko wraca do normy.
Pisałam Wam już tutaj, że bardzo lubię matowe cienie. MySecret mat o numerze 505 to mój codzienny przyjaciel. Idealny na całą powiekę. Dobrze się rozprowadza, nie osypuje, bez bazy trzyma się kilka godzin, z bazą cały dzień.
Puder ryżowy Mariza recenzja, z bólem wyrzuciłam go już do denka. Dopasowuje się do koloru skóry, efekt matu utrzymuje się cały dzień, bardzo wydajny! Ja matowiłam nim również pomadki możecie zobaczyć to tutaj i w tej roli też sprawdził się świetnie.
Piasek z serii Wibo glamour nr 4 gości teraz ciągle na moich paznokciach. Utrzymuje się około 3 dni, nie ma większych kłopotów ze zmyciem, wystarcza 2 warstwy.
Otulające masło do ciała Pat&Rub karmel, cytryna, wanilia co prawda zapach nie odpowiada mi w 100% , prym tu wiedzie cytryna, to właściwości nawilżające są bardzo dobre. Masełko jest też bardzo wydajne.
Oczyszczający płyn micelarny Loreal recenzja to mój zdecydowany hit i odkrycie ostatnich czasów. Świetnie radzi sobie z makijażem, nie podrażnia, moim zdaniem lepszy niż Bioderma.
Peeling do rąk 8w1 Eveline sama na pewno bym się na niego nie zdecydowała, omijam wanilie w kosmetykach. Bardzo pozytywnie jestem nim zaskoczona, ładnie pachnie, jest delikatny ale daje sobie radę z usuwaniem martwego naskórka. To taki umilacz w pielęgnacji.
I już ostatni dwaj ulubieńcy maseczka oczyszczająca Efektima recenzja skóra po niej jest świetnie oczyszczona, zmatowiona i bardzo przyjemna w dotyku. Jest to moja najlepsza maseczka oczyszczającą jaką do tej pory miałam.
Pomadka brzozowa z betuliną Sylveco recenzja bardzo dobrze nawilża i odżywia usta, ja stosowałam ją w trakcie kataru i smarowałam okolice nosa i w takiej formie też sprawdzała się bardzo dobrze. Ciężko jest niestety z jej dostępnością stacjonarnie, ale mam nadzieję że nie długo znajdę, bo sięgam już dna.
Znacie któryś z tych kosmetyków? Co Was zachwyciło w ostatnim miesiącu?

wtorek, 10 grudnia 2013

Malinowe usta

Dziś mieli być ulubieńcy, jednak okażą się z opóźnieniem. A dziś coś co jest moim ulubieńcem już od dawna i praktycznie się nie rozstajemy , zawsze noszę go w torbie. Co prawda w lecie zapomniałam sobie o tych masełkach, na rzecz pomadek tak teraz wracam z przyjemnością do niego. Już kiedyś wspominałam Wam o jednym z nic klik, a mianowicie o wersji karmelowej i już wtedy pisałam, że mam ochotę na maliny.
Zapewnia codzienną pielęgnację i ochronę przed pękaniem wrażliwej skóry ust. Jego natłuszczająca konsystencja zapewnia ochronę przed słońcem, mrozem i wiatrem.
Nawilżająca formuła z Hydra IQ zawierająca masło shea i olejek z migdałów zapewnia intensywne nawilżenie i długotrwałą pielęgnację.
Dostępne cztery wersje zapachowe (masła mają identyczny skład, różnią się tylko aromatem):
- malina,
- wanilia i makadamia,
- karmel,
- Original (wersja bezzapachowa).
Mnie od początku kusiły tylko dwie wersje karmel i maliny. Na pozostałe dwie nie mam ochoty i próbować nie będę. Co prawda era tych masełek już ucichła i na blogach pojawiają się bardzo rzadko, swój rozkwit przeżywały poprzedniej jesieni. Ja wtedy miałam tylko karmelowe. Opakowanie jak widać od noszenia w torbie jest już poobdzierane i mało estetyczne. Jednak samą jego formę lubię, choć czasami są problemy z otwieraniem, tak już z wydostaniem go nie będzie żadnych.
Zapach jest śliczny, żadnej chemii, malinowa mamba! Niejednokrotnie gdy się nim posmaruje koleżanka pyta, co jesz? masz mambę?:) Z aplikacją nie ma problemów. Dobrze nawilża, nie mam problemów z suchymi skórkami. Na ustach utrzymuje się standardowo około 2 maksymalnie 3 godzin. Łatwo się rozprowadza na ustach. Nadaje ustom delikatny, różowy kolor jest bardzo wydajne.
Z tego co czytałam to opinie są bardzo podzielone na temat tych masełek. W porównaniu do masełek do ust z Bielendy to właściwie tego porównania nie ma, tamto nie pielęgnuje, a jedynie nabłyszcza usta. Wiadomo, że opakowanie będzie miało sporo przeciwniczek. Jednak ja bardzo lubię to masełko i z chęcią po niego sięgam!
A Wy jak pielęgnujecie usta zimą?

piątek, 6 grudnia 2013

Błotny peeling do twarzy

Po mikołajkowym wpisie zrobiło się tutaj cichutko, więc pod koniec tygodnia wracam do Was z recenzją peelingu. Pewnie wiele z Was już go widziało na innych blogach. Tym razem będzie to peeling do twarzy z BingoSpa.
Mocny peeling błotny BingoSpa z kwasem glikolowym i mlekowym oraz kwasami owocowymi AHA usuwa z twarzy martwy naskórek. Zawiera 10% naturalnego błota z Morza Martwego, 5% mielonych pestek z owoców, kwas glikolowy, kwas mlekowy i pięćdziesięcioprocentowe kwasy owocowe. Złuszczając skórę za pomocą mocnego peelingu BingoSpa, intensywnie się ją oczyszcza i pomaga w szybszej regeneracji. W przypadku cery tłustej i mieszanej błoto z Morza Martwego oczyszcza zatkane pory skóry  oraz powoduje istotne  zwężenie porów skóry, zmniejszając wydzielanie sebum.
Pisałam już Wam kiedyś o peelingu do twarzy z Bingo klik. Ten peeling jest zamknięty w wygodnym słoiczku 100 gramowym, łatwo go wydobyć tyle ile nam potrzeba. Peeling nie zabezpieczony jest żadnym sreberkiem. Zapach jest mało przyjemny. Wyczuwa się w nim po prostu błotko, jednak jest nie wyczuwalny po nałożeniu na twarz, tylko w opakowaniu. Peeling ma bardzo gęstą, kremową konsystencję. Zatopione jest w nim mnóstwo małych drobinek.
W kontakcie z wodą, te drobinki nie rozpuszczają się. Jak same wiecie lubię mocne, mechaniczne peelingi. Na początku pomyślałam sobie, że bardzo kiepsko zdziera, jednak się myliłam. Faktycznie peeling w kontakcie ze skórą jest delikatny, nie podrażnia, jednak fantastycznie zdziera martwy naskórek. Skóra jest oczyszczona i bardzo miękka i przyjemna w dotyku. Łatwo się zmywa
Ja się polubiłam z tym peelingiem i z przyjemnością go używam.
A Wy co o nim myślicie? Jaki jest Wasz obecny peeling do twarzy?

niedziela, 1 grudnia 2013

Drogi Święty Mikołaju...

...choć już nie jestem małą dziewczynką, to gdy byłam mała co roku pisałam takie listy do Mikołaja, zawsze wkładałam go między kasety video obok telewizora i z niecierpliwością wstawałam rano czy Mikołaj już był i zabrał list. Do listu zawsze dołączałam rysunki. A dziś postanowiłam wrócić wspomnieniami do tego momentu i znów stworzyć coś w stylu takiego listu. To taka moja chciejlista, do której zbierałam się już długo. A oto co chciałabym mieć

1. Trylogia Beaty Pawlikowskiej bardzo lubię czytać i pochłaniam dużą ilość książek. Jednak z reguły wypożyczam je w bibliotece. O tych książkach przeczytałam już wiele dobrego i zapragnęłam je mieć.
2. Samochodzik to moje marzenie od dawna, byle miał cztery kółka i jeździł i choć wiem, że póki co się nie zanosi żebym go miała, to i tak dalej będę sobie o nim marzyć:)
3. Duża czarna torba.
4. Nowy portfel, koniecznie beżowe, bądź pastelowy. Mój jest już strasznie stary i zdezelowany. Ten akurat pochodzi z Mohito.
5. Jajeczko do makijażu. Nie marzy mi się oryginalny BeautyBlender, jednak chciałabym poznać czy jest naprawdę tak genialne jak zachwyca się nim wiele dziewczyn i jak się nim maluje.
6. Drukarka... niestety nie posiadam tego sprzętu i bardzo żałuję, drażni mnie już bieganie z pendrivem po mieście w poszukiwaniu miejsca gdzie można coś wydrukować.
7. Mp4 dużo czasu spędzam w autobusie. Godzinę na uczelnię i z powrotem do domu, byłoby milej słuchać muzyki, niż innych pasażerów. Nieraz zdarzają się prawdziwi filozofowie.
8. Tangle Teezer o niej słyszały już chyba wszystkie dziewczyny, przed jej zakupem powstrzymuje mnie cena, jest bardzo wysoka ale jej działanie jest chyba warte grzechu.
9. Wszyscy już mają kominki na woski i moda na nie chyba powoli przemija, jednak ja jeszcze nie poznałam magii wosków.
10. Jet Femme z Avon z tą perfumą mam bardzo miłe wspomnienia. Bardzo chciałabym do niej wrócić, ale niestety nie znalazłam jej w ogóle na allegro.
11. Puzzle:) już baaaardzo dawno nie układałam puzzli, na zimowe wieczory chętnie bym do nich wróciła.
12. Hakuro H24 pędzel do różu/bronzera, póki co mam tylko jeden pędzel Hakuro do podkładu i spisuje się świetnie.
13. Ciągle brakuje mi bransoletek, tak w zasadzie to ich nie mam. Ta jest akurat z Mohito, to serduszko i łańcuszek wyglądają świetnie.
 Mam nadzieję, że za rok wrócę do tej listy i odhaczę to co udało mi się zdobyć.
A Wam jakie prezenty marzą się od Mikołaja? Jeśli robiłyście takie posty na swoich blogach, koniecznie zostawcie linki!:)